Nie warto burzyć spichlerzy

"Jeszcze tego nie wiesz? Słowa, które zmieniają życie" to nowa książka ks. Piotra Śliżewskiego, mająca w zamyśle Autora stanowić swego rodzaju kierownictwo duchowe. Pośród szerokiego spektrum 54 biblijnych rozważań znalazłem co najmniej kilka, które bliskie są sprawom poruszanym na blogu. Dzięki uprzejmości ks. Piotra zapraszam do lektury rozdziału "Pieniądze nie są czystym złem", opartego na fragmencie z Ewangelii św. Łukasza (Łk 12,13-21). Jego przesłanie zawiera się w jakże prawdziwym stwierdzeniu, że powiększanie pragnień może uzależnić i nie mieć końca. Dlatego zamiast burzyć spichlerze, które pomieściłyby coraz większą ilość naszych dóbr materialnych, lepiej przeznaczyć dany nam na ziemi czas na to, by cieszyć się tym, co już mamy. Gorąco zachęcam do lektury:

Ktoś z tłumu rzekł do Jezusa: «Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze mną spadkiem». Lecz On mu odpowiedział: «Człowieku, któż Mnie ustanowił sędzią albo rozjemcą nad wami?» Powiedział też do nich: «Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś opływa we wszystko, życie jego nie jest zależne od jego mienia». I opowiedział im przypowieść: «Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. I rozważał sam w sobie: "Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów". I rzekł: "Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe zboże i moje dobra. I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj". Lecz Bóg rzekł do niego: "Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?" Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem».

Pierwszym zagrożeniem, jakie niosą rzeczy materialne, jest czynienie z nich rzeczy najważniejszej. Tak je rozumiał człowiek, który wyrwał się z tłumu i prosił Jezusa, by przekonał jego brata do tego, by podzielił się z nim spadkiem. Zobaczmy, jakie to niedorzeczne… Chrystusa otacza mnóstwo ludzi. Wielu z nich modli się i prosi Jezusa o uzdrowienie. Część mówi o najbardziej intymnych tematach w swoim życiu. Można powiedzieć, że wokół Jezusa unosi się aura naprawdę ciężkich spraw, których nie da rady rozwiązać tylko ludzką logiką. Pośrodku tych najważniejszych zagadnień, „jak filip z konopi” wyskakuje człowiek, który prosi Zbawiciela o to, by odstawił te wszystkie sprawy na bok i zajął się sądownictwem.

Czy rozumiemy brak powagi tego człowieka? Wszyscy nastają na Jezusa, by ich uzdrawiał, wypędzał złe duchy, a obok nich staje ktoś, który otrzymawszy „swoje pięć minut” wykorzystuje je na rozmowę o pieniądzach. Tak też może się stać z nami. Na początku będziemy mówili, że „ekonomia też jest ważna”. Potem możemy pójść o krok dalej i już zapomnieć słówka „też”, a po chwili już zupełnie używać najwyższego stopnia mówiąc, że „pieniądze są najważniejsze”.

To prawda, że brak funduszy jest w stanie rozbić rodzinę, wprawić w niemałe kłopoty, ale lęk przed brakiem pieniędzy może sprawić, że zaczniemy myśleć, że materia nas od wszystkiego uratuje. Gdy zagości w naszej głowie takie przemyślenie, to wiedzmy, że z ziemskiego bogactwa uczyniliśmy Boga.

Kim jest w końcu Bóg? To ktoś, kto ma władze uratować mnie od wszystkiego, co będzie chciało mnie zaatakować. Czy bogactwo materialne jest w stanie to zrobić? Oczywiście, że nie. Jezus jasno powiedział, że „życie nie jest zależne od naszego mienia”. Może ono poprawić komfort naszego „ziemskiego czasu”, ale nie uratuje od chorób, konfliktów międzyludzkich, czy śmierci. Poza tym, bogactwo ma bardzo niebezpieczną cechę – chciwość, która powoduje „łakomstwo bogactwa”. Osoba, która uwikła się w tę słabość, może nie zdążyć ucieszyć się z tego, co ma. Przyjrzyjmy się Jezusowej przypowieści…

Pewnemu zamożnemu człowiekowi obrodziło pole. Już tutaj natrafiamy na bardzo ważny szczegół. Ten człowiek był bogaty jeszcze przed dobrymi, tegorocznymi plonami. Ten dobrobyt okazał się jednak „problemem”. Nie było bowiem dla niego miejsca w spichlerzach. Dlatego bogacz podjął decyzję, by jeszcze powiększyć swoje magazyny. Pozornie wygląda to na dobre rozwiązanie, ale przebudowa spichlerzy powoduje dwie konsekwencje. Po pierwsze, bogacz może być nieszczęśliwy, gdy w kolejne lata będą mniejsze zbiory i będzie widział, że nie ma tyle co kiedyś, a po drugie, na przeorganizowanie magazynów potrzeba sporo czasu i wysiłku. Może warto by było go poświęcić na to, by ucieszyć się tym, co już się ma, zamiast myśleć o dalekiej przyszłości? Zgodnie z ewangeliczną przypowieścią, dobra bogacza nie przydały mu się wcale. Co najgorsze, mógłby jeszcze jeden dzień zadowolić się tym, co ma, a zamiast tego biegał przy tym, by ułożyć sobie życie na przyszłość.

Z tego prostego obrazu płyną dla nas dwie mądrości. Powiększanie pragnień może uzależnić i nie mieć końca. Gdy obserwuje się osoby bardzo bogate, to widać, że ich radość polega często już nie na samym wykorzystywaniu dóbr, tylko na ich mnożeniu.

Po drugie, nie znamy momentu swojego przejścia na „tamten świat”. A co jeśli wykorzystujemy ostatnie chwile doczesności na to, by zapuścić w niej mocniej korzenie, zamiast przygotować się do tego, by lepiej przeżyć wieczność? Tym bardziej, że to, co będzie później będzie naszym miejscem docelowym. A to, co ziemskie, jest tylko próbą przed tym, jak nasze szczęście ma wyglądać przez nieskończoność.


Zainteresowanych lekturą książki, która oficjalnie ukaże się 6 listopada, już teraz zapraszam na stronę tutaj, gdzie można nabyć ją w przedsprzedaży. 

Bez torby i dwóch sukien (Mt 10,10)

Mam wszystko, co jest potrzebne do szczęścia. Sokrates, znany z ascetycznego stylu życia, miał podobno w zwyczaju chodzić na targ w szczególnym celu. Wybierał się tam, by przyglądać się rzeczom, których nie chciał posiadać. Wystarczały mu prosty strój i znoszone sandały. Potrafił odnaleźć pokój serca w przypominaniu sobie, że nie potrzebuje niczego więcej niż to, co ma, żeby z radością przeżywać kolejne dni.

Jezus proponował wybieranie się w drogę tylko z tym, co niezbędne. Ewangelie różnią się w opisie tego koniecznego ekwipunku, ale ich przekaz jest jasny: bierz tylko tyle, ile ci potrzeba, a o więcej zatroszczy się sam Bóg.

Gdybyśmy pomyśleli, że dziś mamy w życiu wystarczająco dużo, by być szczęśliwymi, bylibyśmy wolni od niepokoju związanego z myślą o ciągłym gromadzeniu dóbr. Czy rzeczywiście potrzebujesz nowego modelu smartfona, żeby być bardziej wartościowym człowiekiem? Stracisz radość życia, jeśli zdecydujesz się na korzystanie z autobusu zamiast samotną podróż samochodem? A może nadal miałbyś duży wybór ubrań, gdybyś wyrzucił połowę z nich?

Zadawanie sobie tego typu pytań jest odświeżające dla umysłu i dla serca. Pozwala zobaczyć, czy nie jestem uzależniony od posiadania rzeczy. Nieuporządkowane pragnienie, by posiadać wciąż więcej i więcej, prowadzi do stałego niepokoju duszy, niezadowolenia ze swojego życia. Pokładanie zaufania w tym, co dopiero ma stać się moją własnością i zaspokoić moje oczekiwania, oznacza że trudno skupić się na teraźniejszości. Konsekwencjami są smutek i brak wdzięczności budujące wielki mur między mną a Bogiem.

Zadania na najbliższe dni:

1. Przejrzyj swoje szafy i półki. Przyjrzyj się temu, z czego nie korzystałeś od dawna. Nie musisz niczego wyrzucać ani nikomu oddawać. Może jednak zechcesz?

2. Przypomnij sobie sytuację, kiedy jakiejś rzeczy bardzo chciałeś, np. nowego roweru, komputera czy ubrania. Zauważ, że kiedy już należała do Ciebie, po pewnym czasie pojawiło się kolejne pragnienie, które zaczęło wypełniać twoje myśli. Czy potrafisz to dostrzec? Jak myślisz, co z tego wynika?


Tekst w sam raz na Chrześcijański minimalizm, znaleziony tutaj, a jego autorem jest Piotr Kropisz SJ (na fb tutaj).

W mocy milczenia

Kupiłem wreszcie książkę Moc milczenia. Książka stworzona przez tytanów modlitwy: kardynała Roberta Saraha, dom Dysmas de Lassusa - generała Zakonu Kartuzów, z przedmową Benedykta XVI. Nie może być lepszego towarzystwa, żeby wejść w klimat milczenia.

Już pierwszy z cytatów z Myśli Pascala (nr 370) wskazuje, że będzie o sprawach bliskich temu blogowi. Próżny ślad po szczęściu, które istniało niegdyś w człowieku - ową dojmująca pustkę lub tęsknotę - "staramy się daremnie wypełnić wszystkim, co nas otacza, szukając w nieobecnych rzeczach pomocy, której nie otrzymujemy od obecnych, ale wszystkie okazują się niezdatne; bo tę  nieskończoną otchłań może wypełnić jedynie przedmiot nieskończony i niezmienny, to znaczy Bóg."

Zaraz potem w Przedmowie Benedykt XVI cytuje fragment listu Ignacego Antiocheńskiego do Efezjan: "Lepiej jest milczeć i być, niż mówić i nie być." Obracamy się w wirze słów, obrazów, każde z nich domaga się naszej uwagi. Niedawno ktoś powiedział, że wynajmujemy swoje umysły. Czy jesteśmy jeszcze zdolni do myślenia?

Kluczem do zrozumienia słów Jezusa jest wejście w Jego milczenie, gdyż Jego słowa biorą swój początek w Jego milczeniu. Dzięki niemu unikniemy powierzchowności. Coraz więcej wiemy, o czymś słyszymy, przechodzimy do działania, ale mało w tym prawdziwej treści i sensu. Miejsce Słowa zajmuje w nas gadatliwość.

Nie jestem specjalistą od milczenia, ale wydaje mi się, że dotykamy rzeczy dla naszego życia fundamentalnej. Milczenie nie dotyczy jedynie samych słów, ale naszych myśli i zewnętrznego działania. Bardziej niż czego innego, potrzebujemy wyciszenia naszej zewnętrznej aktywności, która, takie odnoszę wrażenie, jest funkcją wewnętrznego niepokoju, braku odwagi, by w ciszy stanąć nagim przed Bogiem, bez naręcza naszych małych spraw, skarg i oczekiwań. 

Jezus nocami udaje się samotnie "na górę", żeby się modlić. Ten wyjściowy obraz przywołuje Benedykt XVI w Przedmowie do książki. Mam nadzieję (a właściwie dziwną pewność), że Moc milczenia będzie dobrym sposobem wychodzenia z pułapek aktywizmu i wchodzenia na własną "małą górę" samotności na modlitwie.

Polecam wpis Dykratura hałasu, a także Większość moich kłopotów...

Wejdź i działaj w mojej potrzebie

Jak wiele utrapień wynika tylko i wyłącznie z bezproduktywnego lęku o to, co przyniesie jutro. Jutro przede wszystkim ma być przestrzenią zawierzenia Temu, który jest Panem czasu. Czy martwiąc się, miotając, wyobrażając sobie przyszłość, nie próbujemy przypadkiem sprawować nad nią iluzorycznej kontroli?
 
Niedawno odkryłem piękny tekst ks. Dolindo Ruotolo: Jezu, Ty się tym zajmij! Nie będę cytował go w całości, ale przytoczę kilka jego fragmentów:

Zamartwianie się, denerwowanie, myślenie o konsekwencjach zdarzeń jest wbrew, zdecydowanie wbrew, oddaniu się Mi. Zamknij oczy i nie myśl o bieżących sprawach, odwróć wzrok od przyszłości jak od pokusy; odpocznij we Mnie z tą dyspozycją: "Ty się tym zajmij", oddam się tej sprawie całkowicie, pocieszę cię, wyzwolę i poprowadzę. 

To twój racjonalizm, tok rozumowania, zamartwianie się i chęć, by za wszelką cenę zająć się tym, co cię trapi, wprowadza zamęt i jest powodem trudnego do zniesieni bólu. Nie postępuj tak, ale módl się, jak was nauczyłem w Ojcze Nasz: "święć się imię Twoje", czyli bądź pochwalony, uwielbiony w mojej potrzebie; "przyjdź królestwo Twoje", czyli niech wszystko, co się dzieje, przyczynia się do stwarzania Twojego królestwa w nas i na świecie; "bądź wola Twoja, jako w Niebie, tak i na ziemi":, czyli to Ty wejdź i działaj w tej mojej potrzebie, tak jak według Ciebie będzie lepiej dla mojego życia wiecznego i doczesnego.

Kiedy posiadasz własne zasoby, nawet w niewielkiej mierze, lub jeśli to ich szukasz, jesteś w zwykłym wymiarze i idziesz za ziemskim, naturalnym biegiem wydarzeń, w który często interweniuje Szatan. O, jak bardzo pragnę twojego oddania, bym mógł ci błogosławić, i w jakim smutku pogrążam się widząc jak się miotasz! Szatan właśnie do tego dąży: byś był niespokojny, by oderwać cię od Moich działań i rzucić na pastwę ludzkich przedsięwzięć.

Odwrócić wzrok od przyszłości jak od pokusy. Mocne!

O korzyściach płynących z zadłużenia

Posiadanie długów nie jest sytuacją komfortową. Czasem z konieczności, jak np. w przypadku kredytów hipotecznych na własne mieszkanie, bardzo często na własne życzenie - większość z nas jest w mniejszym lub większym stopniu zadłużona. Wskazanie z Listu do Rzymian "Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością" to rozwiązanie idealne, niestety rzeczywistość w tym temacie jest zupełnie inna.

Oczywiście nikogo nie namawiam do zadłużania się! Przeciwnie, sami staramy się nadpłacać nasz kredyt i nie wchodzić w nowe długi, mając nadzieję, że kiedyś nie będziemy ich mieli.

Co jednak zrobić, gdy długi już mamy i zabierają nam jakiś, często niemiały, procent naszych dochodów? Czy można zmienić stosunek do zadłużenia, może nie tyle je polubić, co wyciągnąć z tego faktu jakieś duchowe korzyści?

1. Konieczność systematycznej spłaty zadłużenia sprawia, że jesteśmy bardziej roztropni i rozważni w bieżących wydatkach, nasz domowy budżet z konieczności jest bardziej przemyślany.

2. Posiadanie długu uczy oszczędności i samoograniczania się w zaspokajaniu bieżących potrzeb, a także odróżniania ich od zachcianek, które inaczej łatwiej byłoby nam spełniać. Mamy okazję do ascezy.

3. Długi to często pokłosie naszych błędnych decyzji. Możemy wyciągnąć z tych lekcji wnioski. Nabywamy większej wrażliwości na problemy innych. Zyskujemy pewną mądrość i doświadczenie. Być może pomożemy komuś podjąć lepszą od naszej decyzję?

4.  Zadłużenie obrazuje prawdę, że nasze życie na ziemi nie jest sielanką i obarczone jest trudem. To rzeczywistość niedoskonała i zawodna. Być może czujemy się rozczarowani tym, że realizacja naszych marzeń okazała się w praktyce tak kosztowna. Możemy skierować nasze pragnienia w stronę nieba, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się, i nie kradną. Mamy przecież mieszkaniowy przydział w niebie wg słów Jezusa: "Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce."

5. Wreszcie, sięgając najgłębiej, materialny dług jest jakoś odzwierciedleniem naszej duchowej kondycji. Czy w jakiś sposób wszyscy nie jesteśmy dłużnikami? Wszyscy dzielimy egzystencjalne doświadczenie ułomności i braku, czujemy, że pierwotnie czegoś nas pozbawiono, że od początku czegoś nam brakuje. Jezus przedstawiany jest jako Ten, który skreślił nasz "zapis dłużny" - tylko On może uwolnić nas od osobistych długów.


Mam nadzieje, że tych kilka punktów sprawi, że życie z długiem będzie choć trochę lżejszym ciężarem do udźwignięcia!

Większość moich kłopotów...

Większość moich kłopotów płynie z pewnego subtelnego braku ubóstwa. Chciałbym zagarnąć zbyt wiele: zwłaszcza zbyt wiele książek, wyżywam się w moich apetytach posiadania i gromadzenia...

Utworzyłeś moją duszę dla Twojego milczenia, a rozdarta jest hałasem mojej działalności i moich pragnień. 

Ocal mnie od mojej własnej, trującej potrzeby zmieniania wszystkiego wokół, od niemądrego działania, od poruszania się dla samego ruchu, przeinaczania wszystkiego, co Ty zarządziłeś.

Żyć nie rozpychając się ze swoimi upodobaniami, pragnieniami czy projektami i nie dając zbijać się z nóg prądowi naturalnej aktywności, która całym rozpędem płynie przez świat. 


Jakże bliskie mi cytaty pochodzą ze "Znaku Jonasza" Tomasza Mertona.

Ważniejsi niż wróble

Nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli. (Łk 12,7)

Jest w nas zachłanność dóbr duchowych. Nieumiarkowanie duszy. Łapczywość smaków niebieskich. Pożądanie wzlotów i łask szczególnych. Lubimy duchowe siłownie, ekstremalne drogi krzyżowe, wielotysięczne zloty i spektakularne uzdrowienia.

A może Bóg wybrał dla mnie ciszę i milczenie, ubóstwo środków, odstawienie na boczny tor, szarą rzeczywistość, posuchę duchową, ciągle tą samą walkę ze słabościami i bezsilność?

Może Jego moc ma doskonalić się w mojej słabości? A gliniane naczynie, w którym przechowujemy skarb, ma pozostać glinianym, popękanym naczyniem, które nieustannie On skleja.

Nie bądźmy śmieszni ze swoją manią wielkości i znaczenia.
Jesteśmy ważniejsi niż wiele wróbli. I niech tak zostanie.

Ze św. Jana od Krzyża:

Gdy się uwolnisz od rzeczy zewnętrznych, wyzujesz z duchowych - nie będziesz uważała za własność swoją łask Bożych, nie usidli cię pomyślność, ani przeciwieństwa nie skrępują ci lotu.

Wielkim złem jest uważanie więcej na dary Boże, niż na samego Boga. Modlitwa i wyzbycie się własności!

Co mamy wiedzieć o jutrze

Przechodząc koło noclegowni dla bezdomnych natknąłem się na tablicę, na której napisano:

O jutrze masz wiedzieć jedynie to, że Opatrzność Boża wstanie dla ciebie wcześniej niż słońce.
o. J.H. Lacordaire

Żyć w takim oderwaniu od lęku o naszą przyszłość i w takim zaufaniu, że jesteśmy na dobrej drodze, pod czułym Spojrzeniem Bożej Opatrzności.

Radość nieposiadania

Więcej jest radości z dawania niż z brania. (Dz 20,35)

Więcej jest radości z wyzbywania się niż z gromadzenia.
Więcej jest radości z zaufania niż zabezpieczania.
Więcej jest radości z dzielenia się niż zagarniania i zazdrosnego strzeżenia.

Miłość nie szuka swego. Szuka ubóstwa i pragnie oddać wszystko, czego nie potrzebuje. A nawet to, czego potrzebuje...

Trudno przezwyciężyć ociężałość sytości. Nieznośny letarg dni. Zapętlone ścieżki własnego ego. Zaryzykować pozorną w istocie utratę.

Odszedł zasmucony, miał bowiem wiele bogactw. (Mk 10,22)

A co będzie z nami?

 

Do pobrania